Jak co roku na przełomie września i października świętowaliśmy przy ognisku piekąc ziemniaki i kiełbaski. Ognisko zostało zorganizowane na posesji Sebastiana dzięki uprzejmości jego rodziców.
Na miejsce przywiózł nas po lekcjach dziadek Sebastiana bardzo wygodnym zadaszonym wozem. Ognisko było już przygotowane, a stół w altance zastawione smakołykami przygotowanymi przez mamy.
Zanim jednak spróbowaliśmy czegokolwiek poszliśmy pozwiedzać gospodarstwo. Wszystko było ciekawe, ale największą sensację wzbudziła oswojona rodzinka dzików – mama, tata i małe „dziczki”.
Przy smażeniu kiełbasek było nam trochę gorąco, bo ognisko było naprawdę imponujące.
Po posiłku przyszedł czas na zabawę. Urządziliśmy zawody ziemniaczane. Było trochę rywalizacji i śmiechu.
Potem dowiedzieliśmy się skąd wziął się pieczony ziemniak.
A było to tak:
„Dawno temu dobry król przywiózł z dalekiej wyprawy pewną roślinę, o której mówiono, że jest pożyteczna. Kazał posadzić ją w przypałacowym ogrodzie i niecierpliwie czekał, co z tego wyrośnie. Po jakimś czasie pojawiły się badyle. Zakwitły, ale kwiatki nie były zbyt ładne. Zielone owocki również nie były zbyt smaczne. Zagniewany król kazał roślinę wyrwać z korzeniami i spalić. Dworzanie rozkaz wykonali. Gdy ognisko się dopalało, któryś ciekawy, rozgarnął popiół, aby sprawdzić, co tak ładnie pachnie. Upieczone w żarze ogniska ziemniaki nie tylko ładnie pachniały, ale też były bardzo smaczne. I tak zaczęła się wielka kariera ziemniaka, potocznie zwanego kartoflem.”
I w końcu doczekaliśmy się pieczonych ziemniaczków. Trochę buzie nam się przy tym umorusały – ale przecież wtedy jest najlepsza zabawa.
A czy wiecie że ziemniak w różnych miejscach ma różną nazwę
1. We Lwowie mówią – PARABOLA
2. Na Śląsku – KARTOFEL
3. W Poznaniu – PYRA
4. Górale zaś - GRULA
5. Kaszubi - BULWA